-Emm.. ty jesteś [t.i.] ? - usłyszałaś znajomy głos.
Głos. Ten głos. Ten, który słyszałaś w wielu piosenkach. Ten, który ciągle brzmiał w twojej głowie. Ten, który tak uwielbiałaś. Odezwał się tuż obok ciebie. Myślałaś, że śnisz. Myślałaś, że to tylko piękny sen, który zaraz miał się skończyć. Ale głos był prawdziwy. Tak samo jak chłopak, do którego należał. Niepewnie odwróciłaś się w jego kierunku. On naprawdę tam był! Liam Payne stał przed twoim łóżkiem!
-T..tak - odpowiedziałaś drżącym głosem i otarłaś oczy - ale.. przecież.. jak..?
-Przecież pisałaś, żebym cię odwiedził - odpowiedział z uśmiechem i usiadł na skraju łóżka - więc jestem.
-Żartujesz sobie ze mnie, tak? To sen, prawda? Zaraz się obudzę i cię tu nie będzie?
-To żaden sen - wywrócił oczami - już nie można odwiedzić fanki w szpitalu? Zwłaszcza jak tego potrzebuje?
-Zaraz. Chwila. Moment. Więc to nie sen, tak? Ty jesteś prawdziwy i siedzisz jak gdyby nigdy nic na moim łóżku, tak? I ja mam w to uwierzyć?
-Chyba nie masz wyjścia - zaśmiał się odsłaniając rząd swych białych zębów.
Ty również się zaśmiałaś. Liam tam był. Twój prawdziwy, idealny Liam. Idol, którego kochałaś tak mocno, jak nikogo innego. Co prawda znałaś go tylko z gazet i wywiadów. Ale gdy po raz pierwszy się spotkaliście, twoje serce zaczęło bić jak szalone. Nie chciałaś dać niczego po sobie poznać. Starałaś się zachowywać normalnie. Żeby nie pomyślał, że zwariowałaś czy coś w tym stylu. Zaczęliście rozmawiać. On opowiedział ci o sobie, a ty otworzyłaś się przed nim i powiedziałaś wszystko, co leżało ci na sercu. Słuchał cię i ani razu ci nie przerwał. Chłonął każde twoje słowo. Nie czułaś nawet upływu czasu.
-Chciałabyś pójść na nasz koncert i poznać resztę tych matołów, z którymi śpiewam? - spytał nagle.
-To jedno z moich największych marzeń. Ale niestety nie do spełnienia. Jak widzisz jestem w szpitalu.
-To nie problem. Poczekaj chwilę.
Uśmiechnął się i wybiegł z sali, zostawiając cię kompletnie zdezorientowaną. Wrócił po chwili prowadząc za sobą lekarza.
-Dobrze się pani czuje i na pewno wszystko jest w porządku? - spytał mężczyzna i przyjrzał ci się dokładnie.
-Tak. Wszystko w jak najlepszym porządku - odpowiedziałaś nadal nie wiedząc o co chodzi.
-Eh, dobrze. W takim razie niech idzie - zwrócił się do Liam'a - ale musi wrócić jak najszybciej, zrozumiano? Mimo wszystko jest naszą pacjentką i to my ponosimy za nią odpowiedzialność.
-Wszystko rozumiem - odpowiedział chłopak - i bardzo panu dziękuję.
-Mam nadzieję, że nie ma za co.
Gdy wyszedł spojrzałam na Liam'a zdziwiona i zdezorientowana. O czym oni do cholery mówili?
-Na co czekasz? Ubieraj się. No, chyba że mam cię wziąć w piżamie.
-Zaraz, zaraz, chwila. O czym ty do mnie mówisz Liam? Po co mam się ubierać?
-Zabieram cię na nasz koncert - wywrócił oczami - mamy mało czasu więc zacznij się ubierać.
-Ale.. że.. co?
-[t.i] ubieraj się. Już. A może mam ci pomóc?
-Czy ty już do reszty zwariowałeś? Mam iść na wasz koncert? Ale ja nawet nie mam biletu!
-To nie problem. Rozmawiałem z chłopakami i Paul'em. Wszystko załatwione. No ubieraj się wreszcie.
Wstałaś z łóżka i rzuciłaś mu się na szyję. To był taki impuls. Sama do końca nie wiedziałaś, co się z tobą dzieje. Zaraz miało spełnić się twoje największe marzenie. Każdy chyba by zwariował. Szybko przebrałaś się w czyste rzeczy, upięłaś włosy i zrobiłaś makijaż. Dziękowałaś sobie w duchu, że jednak wzięłaś kosmetyczkę z tuszem i innymi duperelami. Kiedy byłaś już gotowa, zarzuciłaś na siebie kurtkę i razem z Liam'em wyszliście ze szpitala. Od razu dopadły was fanki, ale jakoś zdołaliście dojść do zaparkowanego niedaleko samochodu. Na miejsce dojechaliście bardzo szybko. Liam cały czas trzymał cię za rękę, a ty nie chciałaś jej puścić. Weszliście tylnym wejściem, prosto za kulisy. Wszyscy tam byli. Paul, Harry, Louis, Niall i Zayn. Była też Perrie i Eleanor. Zaniemówiłaś. Kompletnie nie wiedziałaś, jak się zachować. Wszyscy spojrzeli w waszym kierunku i szeroko się uśmiechnęli. Liam pchnął cię do przodu i postawiłaś niepewnie kilka kroków. Jeszcze chwila, a byś zemdlała. Gdyby nie to, że chłopak cię podtrzymywał, to pewnie upadłabyś na podłogę. Wszyscy się z tobą przywitali i przedstawili. Wszystkie złe emocje i strach wyparowały. Zaczęliście rozmawiać, żartować i się przekomarzać. Już po chwili rozmawiałaś z nimi, jak ze starymi przyjaciółmi. Koncert się rozpoczął. Ochroniarze zaprowadzili cię na miejsce pod samą sceną. Nadal nie mogłaś uwierzyć w to, co się wokół ciebie działo. Przez wszystkie piosenki Liam patrzył prosto na ciebie. A na "What makes you beautiful" wskazał na ciebie palcem. Oszalałaś z radości. Dałaś porwać się emocjom. Tańczyłaś, śpiewałaś i piszczałaś na całe gardło. Kiedy wszystko dobiegło końca, nie chciałaś wracać do tego przygnębiającego miejsca, jakim był szpital. Ale dobrze wiedziałaś, że to nieuniknione. Poszłaś za kulisy, pogratulowałaś świetnego występu i podziękowałaś za wszystko. Nie chciałaś się z nimi żegnać, ale musiałaś. Liam wyprowadził cię na zewnątrz i zawiózł z powrotem do szpitala. Przebrałaś się w piżamę i zajęłaś swoje miejsce na łóżku. Mary już spała. Byłaś tak zmęczona, że od razu zamknęłaś oczy. Liam ucałował cię w czoło, szepnął "Dobranoc" i wyszedł. Zasnęłaś z uśmiechem na ustach.
Od tamtego momentu minął rok. Chłopaki odwiedzali cię prawie codziennie, w miarę możliwości. W końcu wyszłaś ze szpitala i czułaś się o wiele lepiej. Wszystko dobrze się układało. Zrozumiałaś, że kochasz Liam'a. Od początku to wiedziałaś, ale teraz to uczucie było prawdziwe. I on też cię kochał. Do dzisiaj wspominasz moment, w którym po raz pierwszy powiedział "kocham cię". To była najpiękniejsza chwila twojego życia. Byliście ze sobą szczęśliwi i mimo drobnych kłótni i nieporozumień wiedzieliście, że znaczycie dla siebie bardzo wiele. Życie naprawdę potrafi zaskakiwać. I to w bardzo miły sposób.