Dziewczyna. Zwykła, prosta 17-latka mieszkająca w Polsce. Nigdy nic jej nie brakowało. Nie narzekała. Miała dom, rodzinę, przyjaciół. O nic nigdy się nie upominała. Zawsze robiła to, o co ją poproszono. Miała tylko jedno, wielkie marzenie: wyjechać do Londynu. Od kilku lat zbierała pieniądze na wyjazd. Sprawdzała ceny hoteli i studiowała mapę miasta. Chciała po prostu tam być. Nie wiedziała na ile. Dzień, dwa. Wystarczyłoby tylko kilka godzin. Ale czy marzenia spełniają się tak łatwo? Czy cokolwiek w życiu jest łatwe? Niestety nie. Można mieć wszystko. Można być szczęśliwym. Ale czy na długo? Bała się o cokolwiek prosić rodziców. Na nic jej nie pozwalali. Wymagali od niej tylko jednego: dobrych stopni i nienagannego zachowania. A ona? Co mogła zrobić? Przecież nie mogła się postawić. Zawsze była ich ukochaną, grzeczną królewną. Nie mieli pojęcia jaka jest. Nawet nie wyobrażali sobie, co działo się z ich dzieckiem. Alkohol, papierosy, przypadkowy sex. To wszystko. To było jej życie. Chciała wyjść z nałogów. Ale było już za późno. Leżąc wieczorami w łóżku, wkładała słuchawki w uszy i słuchała swoich ulubionych piosenek. "Taken", "Gotta be you", "More than this", "I wish", "Same mistakes". Tak, same smutne. Bo jej życie nie było kolorowe. Daleko mu było do perfekcji. Ci chłopcy, ci zwariowani debile z jednego z najlepszych zespołów na świecie, sprawiali, że choć na chwilę mogła się uśmiechnąć. Tak szczerze. Z własnej, nieprzymuszonej woli. I nie był to sztuczny uśmiech, tak jak wszystkie inne, którymi obdarzała resztę świata. Patrząc na ich zdjęcia, przeglądając wiadomości o nich i słuchając ich piosenek, czuła się szczęśliwa. Czuła się tak naprawdę sobą. Uzbierała wielką sumę pieniędzy. Kilka tysięcy złotych. Mogła spełnić swoje największe marzenie. Mogła polecieć do Londynu i spotkać swoich idoli. A kto wie, może nawet z nimi porozmawiać? Pewnego, jesiennego wieczora poszła do pokoju rodziców. Usiadła na krześle przed nimi i spojrzała na nich oczyma, pełnymi nadziei. Spytała o pozwolenie. Dobierała słowa tak, by jej prośba mogła zostać rozpatrzona. Co odpowiedzieli? Jedno, krótkie "nie". I tą odpowiedzą, zniszczyli jej cały świat. Wszystko legło w gruzach. Przekonywała ich. Bez skutku. W końcu cała zapłakana wybiegła z ich sypialni, i zamykając się w swoim pokoju, długo płakała do poduszki. Minęło kilka dni. Prosiła ich nadal. Ale odpowiedź wciąż była ta sama. "Nie". W końcu, po szkole pojechała na lotnisko. Sama do końca nie wiedząc, co robi, kupiła bilet do Londynu. Schowała go do torby i jak gdyby nigdy nic wróciła do domu. Postanowiła przestać prosić. Przestać udawać osobę, którą nie była. Wybiła 2:00 w nocy. W domu panowała kompletna cisza. Słychać było tylko chrapanie ojca. Spakowała walizkę, narzuciła na siebie kurtkę i trzymając bilet w ręce, opuściła dom. Zostawiła po sobie tylko jeden, krótki liścik, który zostawiła na kuchennym stole. Było w nim napisane "Przepraszam. Ale nie pozwolę wam niszczyć moich marzeń. Wybaczcie. Kocham was". Nawet się nie podpisała. Bo nie było po co. Dotarła na lotnisko w ostatniej chwili. Wsiadła do samolotu. Nie było w nim zbyt wielu ludzi. Zamknęła oczy i czekała. Obudziła się, gdy samolot lądował na londyńskim lotnisku. Świeciło słońce, a na niebie było tylko kilka chmur. Udało się. Naprawdę się udało. Była w Londynie. To było tak piękne, że aż nierealne. Poszła do hotelu, wynajęła mały, ubogi pokój i wyszła na miasto. Wszędzie wisiały plakaty reklamujące koncert 1D. Szczęśliwa kupiła bilet. Trzymając go w ręku nie sądziła, że jej marzenie kiedykolwiek będzie mogło się spełnić. A jednak. Jednak naprawdę mogło być wspaniale. Wróciła do hotelu.
Nadszedł dzień koncertu. Ubrała się w swoje najlepsze ciuchy i chowając bilet do torebki wyruszyła do hali koncertowej. Była już blisko. Bardzo blisko. Gdy nagle kogoś zauważyła. Znajoma postać stojąca zaraz naprzeciwko niej. Przyjrzała mu się bliżej. Tak, to był on. Zayn Malik we własnej osobie. Patrzył na nią. Stanęła w miejscu jak wryta. ON na nią patrzył. Chciała do niego podejść. Rzucić się na niego. Czy to wszystko naprawdę musiało być tak piękne? W jednej chwili zauważyła jakąś blondynkę. Podeszła do niego i pocałowała. Jak gdyby nigdy nic. A on objął ją ramieniem i wspólnie weszli do hali. Jej serce stanęło. Gdy nagle ktoś złapał ja od tyłu, zasłaniając usta dłonią. Znalazła się w jakimś samochodzie. Związana grubym sznurem. Nie miała szans na ucieczkę. Napastnicy zaprowadzili ją do jakiegoś brudnego magazynu. Dobierali się do niej. Szarpała się, próbowała bronić, ale wszystko było na nic. Pobili ją do nieprzytomności. Nie miała siły walczyć. Poddała się. Zmarła w starym, brudnym magazynie, na obrzeżach Londynu. Nie chciała wiele. Chciała tylko być szczęśliwa. Jednak życie napisało dla niej zupełnie inny scenariusz..
____________________________________
Hejoł :) Jestem tak jakby w dołku, dlatego wyszło takie coś..
Dawno nic nie publikowałyśmy.. Dziwna chyba postanowiła mnie opuścić. :(
Miłego czytania kochane.. Może kiedyś znowu coś napiszę. <3
Postanowilam wrocic. Teraz, gdy u mnie jest wszystko do dupy.. coz. Bede pisala. A imagin swietny :)
OdpowiedzUsuńSuper ci wyszedł!!
OdpowiedzUsuńśietny pomimo tego, że takie smutne zakończenie ;)
OdpowiedzUsuńmimo tego smuutnego zakonczenia jest genialny ! <3
OdpowiedzUsuń~smile!;)