środa, 31 października 2012

Liam ♥

Leżałaś w szpitalu. Od dziecka miałaś problemy zdrowotne. Tym razem męczył cię kaszel. Czasami nie mogłaś nawet złapać oddechu. Rodzice potwornie się martwili i ciągle zapisywali cię do coraz to innych lekarzy. Miałaś już tego powoli dość, ale co miałaś zrobić? Robili to dla twojego dobra. Dobrze, że przynajmniej miałaś laptopa z przenośnym internetem. Bo inaczej zanudziłabyś się na śmierć. Na początku dnia jak zawsze sprawdzałaś Twittera i pisałaś z Directionerkami z całego świata. Wiedziałaś, że wasz fandom był najlepszy na świecie. Tak naprawdę tylko w internecie mogłaś być sobą. I nie musiałaś się bać, że ktoś cię wyśmieje. Dziewczyny, których nie znałaś potrafiły poprawić ci humor, jak nikt inny. Byłaś fanką One Direction od roku. Poznałaś ich przez swoją przyjaciółkę, która musiała wyjechać na Florydę. Nie spotkałyście się od tamtego czasu i cholernie za nią tęskniłaś. Codziennie od roku, zaraz po zalogowaniu, wchodziłaś na profil Liam'a i wysyłałaś do niego jedną, jedyną wiadomość. Nie chciałaś spamować. I tak pewnie nigdy nie odczytałby tych kilku słów. Mimo to byłaś wytrwała. Wystukałaś na klawiaturze słowa: "I znów jestem w szpitalu. Może byś mnie tak odwiedził? Wiem, że tego nie zrobisz. Miłego dnia! Kocham cię moja inspiracjo!". Kliknęłaś "Tweet" i wylogowałaś się. Położyłaś głowę na niewygodnej poduszce i zatopiłaś się w marzeniach. Wiele razy wyobrażałaś sobie jak wyglądałoby twoje życie gdybyś znała 1D. Gdybyś spędziła z nimi choć jedną, malutką chwilę. Wiedziałaś, że to i tak niemożliwe. Razem z innymi fankami przeżywałaś zerwanie Liam'a i Danielle. Zawsze bardzo im kibicowałaś. Chciałaś by twój idol był szczęśliwy. A z nią na takiego wyglądał. Nigdy nikogo nie hejtowałaś. Uważałaś, że nikt nie zasługiwał na to, by go poniżano i obrażano. Każdy przecież był tylko człowiekiem i mógł popełniać błędy. Nikt nie jest idealny. Nawet gwiazdy. Podeszłaś do parapetu w swojej sali na 6 piętrze i spojrzałaś w niebo. Było bezchmurne. Świeciło słońce. Nic dziwnego, w końcu był środek lipca. Tego dnia One Direction mieli grać koncert niedaleko. I tak byś na niego nie poszła. Nigdy nie miałaś zbyt sporo pieniędzy. Starałaś się jak najwięcej poświęcać rodzicom, którzy zrobili dla ciebie bardzo wiele. Na sali leżałaś z dziewczyną, która miała 20 lat. Miała te same problemy co ty. Rozumiałyście się doskonale i świetnie wam się rozmawiało. Ona również była Directionerką. I ubóstwiała Harry'ego. Gdyby nie ona, nie wytrzymałabyś długo w tych czterech ścianach. Podawali ci coraz to nowsze lekarstwa i robili sporo badań. Miałaś dość tego wszystkiego. Jednego dnia położyłaś się na niewygodnym, szpitalnym łóżku, wtuliłaś głowę w poduszkę i dałaś upust łzom. Każdy miał prawo płakać. Musiałaś po prostu wyładować emocje. Tęskniłaś za domem, przyjaciółmi, rodziną. A nawet za szkołą. W takich miejscach jak szpital, doceniłaś wszystko, co miałaś. Dom z palącym się drewnem w kominku, ciepłym kocem i  kubkiem gorącej herbaty. Nagle usłyszałaś pukanie do drzwi. Mary (koleżanka z sali) była akurat na badaniach. Myśląc, że to pielęgniarka lub lekarz, nawet nie podniosłaś głowy. Chciałaś, żeby od razu sobie poszli i nie zawracali ci głowy nowymi wynikami. Ale to nie było żadne z nich. Drzwi lekko się uchyliły i ktoś niepewnym krokiem się do ciebie zbliżał.
-Emm.. ty jesteś [t.i.] ? - usłyszałaś znajomy głos.
Głos. Ten głos. Ten, który słyszałaś w wielu piosenkach. Ten, który ciągle brzmiał w twojej głowie. Ten, który tak uwielbiałaś. Odezwał się tuż obok ciebie. Myślałaś, że śnisz. Myślałaś, że to tylko piękny sen, który zaraz miał się skończyć. Ale głos był prawdziwy. Tak samo jak chłopak, do którego należał. Niepewnie odwróciłaś się w jego kierunku. On naprawdę tam był! Liam Payne stał przed twoim łóżkiem!
-T..tak - odpowiedziałaś drżącym głosem i otarłaś oczy - ale.. przecież.. jak..? 
-Przecież pisałaś, żebym cię odwiedził - odpowiedział z uśmiechem i usiadł na skraju łóżka - więc jestem.
-Żartujesz sobie ze mnie, tak? To sen, prawda? Zaraz się obudzę i cię tu nie będzie?
-To żaden sen - wywrócił oczami - już nie można odwiedzić fanki w szpitalu? Zwłaszcza jak tego potrzebuje?
-Zaraz. Chwila. Moment. Więc to nie sen, tak? Ty jesteś prawdziwy i siedzisz jak gdyby nigdy nic na moim łóżku, tak? I ja mam w to uwierzyć?
-Chyba nie masz wyjścia - zaśmiał się odsłaniając rząd swych białych zębów.
Ty również się zaśmiałaś. Liam tam był. Twój prawdziwy, idealny Liam. Idol, którego kochałaś tak mocno, jak nikogo innego. Co prawda znałaś go tylko z gazet i wywiadów. Ale gdy po raz pierwszy się spotkaliście, twoje serce zaczęło bić jak szalone. Nie chciałaś dać niczego po sobie poznać. Starałaś się zachowywać normalnie. Żeby nie pomyślał, że zwariowałaś czy coś w tym stylu. Zaczęliście rozmawiać. On opowiedział ci o sobie, a ty otworzyłaś się przed nim i powiedziałaś wszystko, co leżało ci na sercu. Słuchał cię i ani razu ci nie przerwał. Chłonął każde twoje słowo. Nie czułaś nawet upływu czasu.
-Chciałabyś pójść na nasz koncert i poznać resztę tych matołów, z którymi śpiewam? - spytał nagle.
-To jedno z moich największych marzeń. Ale niestety nie do spełnienia. Jak widzisz jestem w szpitalu.
-To nie problem. Poczekaj chwilę.
Uśmiechnął się i wybiegł z sali, zostawiając cię kompletnie zdezorientowaną. Wrócił po chwili prowadząc za sobą lekarza.
-Dobrze się pani czuje i na pewno wszystko jest w porządku? - spytał mężczyzna i przyjrzał ci się dokładnie.
-Tak. Wszystko w jak najlepszym porządku - odpowiedziałaś nadal nie wiedząc o co chodzi.
-Eh, dobrze. W takim razie niech idzie - zwrócił się do Liam'a - ale musi wrócić jak najszybciej, zrozumiano? Mimo wszystko jest naszą pacjentką i to my ponosimy za nią odpowiedzialność.
-Wszystko rozumiem - odpowiedział chłopak - i bardzo panu dziękuję.
-Mam nadzieję, że nie ma za co.
Gdy wyszedł spojrzałam na Liam'a zdziwiona i zdezorientowana. O czym oni do cholery mówili?
-Na co czekasz? Ubieraj się. No, chyba że mam cię wziąć w piżamie.
-Zaraz, zaraz, chwila. O czym ty do mnie mówisz Liam? Po co mam się ubierać?
-Zabieram cię na nasz koncert - wywrócił oczami - mamy mało czasu więc zacznij się ubierać.
-Ale.. że.. co? 
-[t.i] ubieraj się. Już. A może mam ci pomóc?
-Czy ty już do reszty zwariowałeś? Mam iść na wasz koncert? Ale ja nawet nie mam biletu!
-To nie problem. Rozmawiałem z chłopakami i Paul'em. Wszystko załatwione. No ubieraj się wreszcie.
Wstałaś z łóżka i rzuciłaś mu się na szyję. To był taki impuls. Sama do końca nie wiedziałaś, co się z tobą dzieje. Zaraz miało spełnić się twoje największe marzenie. Każdy chyba by zwariował. Szybko przebrałaś się w czyste rzeczy, upięłaś włosy i zrobiłaś makijaż. Dziękowałaś sobie w duchu, że jednak wzięłaś kosmetyczkę z tuszem i innymi duperelami. Kiedy byłaś już gotowa, zarzuciłaś na siebie kurtkę i razem z Liam'em wyszliście ze szpitala. Od razu dopadły was fanki, ale jakoś zdołaliście dojść do zaparkowanego niedaleko samochodu. Na miejsce dojechaliście bardzo szybko. Liam cały czas trzymał cię za rękę, a ty nie chciałaś jej puścić. Weszliście tylnym wejściem, prosto za kulisy. Wszyscy tam byli. Paul, Harry, Louis, Niall i Zayn. Była też Perrie i Eleanor. Zaniemówiłaś. Kompletnie nie wiedziałaś, jak się zachować. Wszyscy spojrzeli w waszym kierunku i szeroko się uśmiechnęli. Liam pchnął cię do przodu i postawiłaś niepewnie kilka kroków. Jeszcze chwila, a byś zemdlała. Gdyby nie to, że chłopak cię podtrzymywał, to pewnie upadłabyś na podłogę. Wszyscy się z tobą przywitali i przedstawili. Wszystkie złe emocje i strach wyparowały. Zaczęliście rozmawiać, żartować i się przekomarzać. Już po chwili rozmawiałaś z nimi, jak ze starymi przyjaciółmi. Koncert się rozpoczął. Ochroniarze zaprowadzili cię na miejsce pod samą sceną. Nadal nie mogłaś uwierzyć w to, co się wokół ciebie działo. Przez wszystkie piosenki Liam patrzył prosto na ciebie. A na "What makes you beautiful" wskazał na ciebie palcem. Oszalałaś z radości. Dałaś porwać się emocjom. Tańczyłaś, śpiewałaś i piszczałaś na całe gardło. Kiedy wszystko dobiegło końca, nie chciałaś wracać do tego przygnębiającego miejsca, jakim był szpital. Ale dobrze wiedziałaś, że to nieuniknione. Poszłaś za kulisy, pogratulowałaś świetnego występu i podziękowałaś za wszystko. Nie chciałaś się z nimi żegnać, ale musiałaś. Liam wyprowadził cię na zewnątrz i zawiózł z powrotem do szpitala. Przebrałaś się w piżamę i zajęłaś swoje miejsce na łóżku. Mary już spała. Byłaś tak zmęczona, że od razu zamknęłaś oczy. Liam ucałował cię w czoło, szepnął "Dobranoc" i wyszedł. Zasnęłaś z uśmiechem na ustach.
Od tamtego momentu minął rok. Chłopaki odwiedzali cię prawie codziennie, w miarę możliwości. W końcu wyszłaś ze szpitala i czułaś się o wiele lepiej. Wszystko dobrze się układało. Zrozumiałaś, że kochasz Liam'a. Od początku to wiedziałaś, ale teraz to uczucie było prawdziwe. I on też cię kochał. Do dzisiaj wspominasz moment, w którym po raz pierwszy powiedział "kocham cię". To była najpiękniejsza chwila twojego życia. Byliście ze sobą szczęśliwi i mimo drobnych kłótni i nieporozumień wiedzieliście, że znaczycie dla siebie bardzo wiele. Życie naprawdę potrafi zaskakiwać. I to w bardzo miły sposób.

_______________________________
Hej, tu Alexiss :D W KOŃCU WYSZŁAM ZE SZPITALA! :D
No, przynajmniej na chwilę ;) Imagin z tej okazji. Miał być Liam - więc jest Liam :D
Mam nadzieję, że wam się podoba :3
Czekam na komentarze! < 3

2 komentarze: